-
Najwyższa góra Czech
-
📐 Wysokość: 1602 m.n.p.m.
-
📅 Data zdobycia: 2016-08-28
-
⛰ Pasmo górskie: Karkonosze
Leżący 120 km od Wrocławia szczyt przy doskonałej widoczności można zobaczyć z wież miasta, gdyż jego sylwetka znacząco dominuje nad otaczającymi ją wzniesieniami Karkonoszy. Jest to najbliżej nas położony szczyt z listy Korony Gór Europy. Śnieżka należy również do Korony Gór Polski i zdobywaliśmy ją wówczas jako jeden z koronnych szczytów tej listy nie mając jeszcze w głowie planów na zdobycie Korony Europy. Możliwych dróg dotarcia na wierzchołek jest bardzo wiele, a cel można osiągnąć w czasie 3-godzinnej wędrówki z Karpacza, a nawet wjechać na szczyt kolejką linową od czeskiej strony. My postanowiliśmy poświęcić Śnieżce cały weekend, a wędrówkę rozpoczęliśmy na Stacji PKP w Szklarskiej Porębie.
Kamieńczyk – najwyższy wodospad po polskiej stronie Sudetów
Razem z grupą przyjaciół wyjechaliśmy z Wrocławia pociągiem o godzinie 6 rano. Sierpniowy poranek przywitał nas lekką mgłą, lecz prognozy były niezwykle sprzyjające. Podróż Kolejami Dolnośląskimi minęła szybko (3 godziny) wśród śmiechów i pochrapywań. Po wyjściu z pociągu skorzystaliśmy z cienia stacji aby posmarować twarze oraz ramiona kremem. Uzbrojeni w warstwę ochronną przecie UV, w piękną słoneczną pogodę, ruszyliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Wodospadu Kamieńczyka. Początkowo droga wiedzie wzdłuż asfaltowej szosy. Dochodzimy nią do parkingu gdzie wśród wielu drewnianych stoisk można zaopatrzyć się w mniej lub bardziej przydatne przedmioty. Zakupimy tu na przykład oryginalną, karkonoską ciupagę czy góralski kapelusz w stylu zakop… znaczy się szklarskim, tudzież oscypek z żurawiną czy lśniące “kamienie” z pobliskich strumieni.
Sama trasa jest niesamowicie popularna. Zdobywając kolejne metry stromego podejścia mijamy tłumy turystów licząc, że nie każdy zdecyduje się zejść do Wąwozu Kamieńczyka. Kanion stanowi enklawę Karkonoskiego Parku Narodowego, dlatego jego zwiedzanie jest płatne. Przy wejściu otrzymujemy kask, gdyż w wąwozie trzeba uważać na odrywające się od ścian kamienie. Do wodospadu schodzimy po metalowych schodkach, następnie wzdłuż strumienia docieramy do małego placu z kamiennym murem. Tutaj w pełnej krasie możemy podziwiać spadający w trzech kaskadach wodospad o łącznej wysokości 27 metrów. O „samotne” zdjęcie jest niezwykle trudno, a przy grupie trzeba się sporo napocić aby nikogo „nieproszonego” nie uchwycić (tego dnia nam się nie udało). Na szlak wracamy tą samą drogą, którą tu zeszliśmy.
Główny Szlak Sudecki – na grzbiecie Karkonoszy
Chwilę później po prawej stronie mijamy Schronisko Kamieńczyk, następnie po przejściu mostku wchodzimy do Karkonoskiego Parku Narodowego (wejście płatne). Szlak pnie się w górę, krajobraz zaś przysłaniają nam gęste świerki. Po ok. godzinie drogi wychodzimy na polanę przed schroniskiem na Hali Szrenickiej. Droga tu wyłożona jest charakterystycznymi betonowymi płytami w kształcie sześciokątów. Psuje to nieco widok, jednak ułatwia poruszanie się pojazdom zmechanizowanym. Na szczęście patrzeć nie musieliśmy już pod nogi. Siedząc w cieniu rzucanym przez dach schroniska zjedliśmy drugie śniadanie, rozkoszując się szeroką panoramą.
Idąc dalej czerwonym szlakiem przechodzimy obok Schroniska na Szrenicy, a następnie mijamy słynne granitowe skałki – Trzy Świnki. W oddali majaczy już Telewizyjna Stacja Przekaźnikowa, będąca bardzo charakterystycznym punktem orientacyjnym Karkonoszy. Kolejna godzina drogi mija nam na miłych rozmowach i podziwianiu widoków. Wkrótce dochodzimy do Śnieżnych Kotłów. Jest to chyba jedno z piękniejszych miejsc w Karkonoszach. Przy wielu punktach widokowych przyczajeni siedzą miłośnicy fotografii, a na niewielkiej polanie leży masa ludzi, wygrzewając się w słońcu lub jedząc drugie (a może już trzecie) śniadanie 🙂 My również zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę, dając odpocząć tak nogom jak i plecom.
Po ok. 30 min leżakowaniu wróciliśmy na szlak wytrwale idąc w kierunku Schroniska “Odrodzenie” ulokowanego nieco ponad Przełęczą Karkonoską. Tam też zjedliśmy obiad (w moim przypadku naleśniki z jagodami). Nie wiem dlaczego ale schronisko to przywodzi mi na myśl czasy szkoły podstawowej (początek lat 90-tych). Może ze względu na sposobność zagrania w piłkarzyki i styl malowania wnętrza holu?
Kotły Wielkiego i Małego Stawu
Kolejny etap Głównego Szlaku Sudeckiego wiedzie północnym zboczem Śląskiego Grzbietu, dosyć wąską ścieżką aż do charakterystycznej formy skalnej – Słonecznika. Gdy minęliśmy granitową skałę powoli zaczynaliśmy odczuwać trudy wędrówki. Słońce chyliło się już ku zachodowi, sprawiając, że wokół zamiast zieleni zaczynała dominować żółć i pomarańcz. Po lewej stronie minęliśmy Kocioł Wielkiego Stawu, a kilkaset metrów dalej Małego Stawu. Tutaj zatrzymaliśmy się na kilka zdjęć, widok jest naprawdę niesamowity, zwłaszcza gdy przyjrzymy się cieniom rzucanym przez szczyty. Po kolejnym zakręcie naszym oczom ukazuje się Śnieżka – dostojna i zachęcająca w ostatnich promieniach słońca. My jednak odbiliśmy w lewo i idąc niebieskim szlakiem, po minięciu Strzechy Akademickiej, zeszliśmy nad Mały Staw do miejsca naszego noclegu – Schroniska Samotnia.
Samotnia – cudownie tłoczne miejsce
Jest to chyba jedno z najbardziej znanych polskich schronisk. Odremontowana sala jadalna zachęca do posiedzenia przy kufelku piwa. Wiele osób, podobnie do nas, przytargała ze sobą gry planszowe. My już trochę zmęczeni zagraliśmy jedynie kilka serii w Double, a przed snem wyszliśmy jeszcze na zewnątrz podziwiać bezchmurne niebo. Taki widok długo zostaje w pamięci. Nocą w Kotle Małego Stawu jedynymi źródłami światła są te zapalone w oknach Samotni. Gdy się jednak podejdzie kilka kroków w górę pozostajemy sami z tysiącami gwiazd. My postanowiliśmy wspiąć się aż pod Strzechę Akademicką aby z tamtejszej polany nacieszyć się widokiem zasypiającego Karpacza. Na czerwonym szlaku nad Małym Kotłem majaczyli nocni turyści (z czołówkami i kompletnej ciszy). My zaś długo jeszcze wpatrywaliśmy się w gwieździste niebo, dopóki chłodny wiatr nie przypomniał nam o potrzebie wskoczenia pod ciepły koc i odpoczynku przed wejściem na Śnieżkę.
Następnego dnia, po zjedzeniu śniadania w przedsionku Samotni (sala jadalna była przepełniona), usiedliśmy na chwilę przed schroniskiem nacieszyć się tym niesamowitym krajobrazem. Spod Małego Stawu na Śnieżkę wiodą dwa główne szlaki, oba pozwalają osiągnąć szczyt w ok. 1,5h godziny. Mieliśmy spory zapas czasu więc niespiesznie wędrowaliśmy wzdłuż wpierw niebieskiego, następnie żółtego a na koniec czarnego szlaku, aby dotrzeć do Domu Śląskiego, schroniska znajdującego się na Przełęczy pod Śnieżką.
Śnieżka – kilka razy naj…
Idąc od Domu Śląskiego na Śnieżkę można wybrać dwie drogi. Jedna wiedzie stromą serpentyną, ubezpieczoną metalową poręczą. Druga, tzw. Droga Jubileuszowa, prowadzi północnym zboczem i dość łagodnie obchodzi szczyt brukowanym podjazdem. Zdecydowaliśmy się na wariant pierwszy i powoli wchodziliśmy czerwonym szlakiem w kierunku szczytu. W zakolach serpentyny stworzono punkty widokowe, z których rozciąga się piękny widok na Równię pod Śnieżką i kocioł Úpská Jáma. Cel osiągnęliśmy po ok. 30 minutach wyczerpującego podejścia.
Tutaj zdecydowanie nie można poczuć się samotnym. Turyści szczelnie wypełniają dość sporą przestrzeń między Kaplicą Świętego Wawrzyńca (najwyżej położonym, czynnym obiektem sakralnym w Polsce), stacją meteorologiczną w kształcie dwóch spodków i czeskim oddziałem poczty (skoro najwyższy szczyt to i najwyżej położony oddział pocztowy 😊 ). Na poczcie przybiliśmy pieczątkę w książeczce Zdobywcy Korony Gór Polski i po wykonaniu pamiątkowej fotki z „latającymi talerzami” w tle, usiedliśmy w okolicy kaplicy aby nacieszyć się piękną tego dnia pogodą. Wbrew pozorom nie jest to sytuacja standardowa, Śnieżka często jest przesłonięta mgłą lub nisko osadzonymi chmurami (ok. 300 dni w roku). Jest ona również jednym z najbardziej wietrznych miejsc w Europie (wiatr niejednokrotnie wiele z prędkością ponad 40 m/s). Uradowani faktem trafienia na okno pogodowe spędziliśmy na szczycie ok. godziny i po zjedzeniu ostatnich zapasów zeszliśmy w stronę Przełęczy pod Śnieżką, skąd udaliśmy się do górnej stacji kolejki jadącej z Karpacza na Kopę.
Weekendowy bilet Kolei Dolnośląskich
Pierwotnie chcieliśmy pieszo zejść do samego Karpacza (najchętniej Kotłem Łomniczki), jednak mając nadzieję posilić się poza Wrocławiem i zdążyć przy tym na pociąg KD (wykupiliśmy bilet weekendowy pozwalający w cenie 35 zł na podróże dowolnymi połączeniami Kolei Dolnośląskich w czasie od piątku godz. 18:00 do poniedziałku 6:00 rano) musieliśmy nieco przyspieszyć. Dodatkowo zjazd wyciągiem można uznać za świetną atrakcję, zwłaszcza gdy podróżuje się z dziećmi. Z Karpacza zamówiliśmy taksówkę do Jeleniej Góry (koszt podzielony na osobę nie wyszedł tak drogo) gdzie na pięknym Rynku zjedliśmy obiad w Restauracji Metafora. W miłym towarzystwie czas szybko płynie więc nim się zorientowaliśmy mieliśmy 15 minut do pociągu. Z pełnymi brzuchami biegliśmy więc na Stację PKP Jelenia Góra Główna i dość mocno zasapani wpadliśmy w ostatniej chwili na peron, gdzie już czekał pociąg do Wrocławia.
Śnieżka – zimowe wejście
Zdobycie Śnieżki zimą niesie w sobie niesamowitą satysfakcję, nadal szczyt jest stosunkowo popularny, jednak rodzaj turystów się nieco zmienia. I chociaż zdarzają się takie kwiatki jak zdobywanie góry w adidasach, to jednak spotkać można znacznie więcej dobrze przygotowanych turystów. Przed wyprawą warto wyposażyć się w raki, ponieważ ostatnie 30-minutowe podejście jest właściwie walką z lodem, kryjącym się pod cienką warstwą śniegu. Dobrze jest mieć też rękawiczki z tworzywa sztucznego, bawełniane lub wełniane będą się kleić do łańcucha. Kurtka musi być wysoce wiatrochronna, na szczycie podmuchy mogą wręcz zwalać z nóg. Należy się też dobrze posmarować tłustym kremem, ponieważ odczuwalna temperatura jest zwykle 10 stopni niższa od tej mierzonej. Nasze oba wejścia odbyły się we mgle/niskich chmurach, a jedno z nich w śnieżycy. Poniżej zdjęcia z tego o lepszych warunkach pogodowych (w tym czasie otwarta była restauracja w obserwatorium, więc mogliśmy skorzystać z ciepłych napojów).